Pagina 34 (PL-NL)  B2-2024 PNKV BiuletynOnline.

Konkurs tłumaczeniowy 2023

Bajki Aleksandra Fredry

1 grudnia ubiegłego roku w Ambasadadzie RP w Hadze ogłoszono wyniki konkursu Ambasadora na tłumaczenie bajek Aleksandra Fredry na język niderlandzki. Jury pod przewodnictwem dr hab. Arenta Van Nieukerken ogłosiło wyniki konkusu:

Pierwsze miesce Małgosia Briefjes
Drugie miejsce Melani Zonderman
Trzecie miejsce Sjef Vossen

Małgosia Briefjes udostepniła eind maart swoje tłumaczenia do publikacji w Biuletynie. Orginalne teksty polskie z tłuaczeniem znajdą Państwo na naszej stronie

Zdjęcie:

Od lwej: Sjef Vossen, Melanie Zonderman, Pan Piotr Samerek,konsul, Małgosia Briefjes, Arent van Nieukerken, Elżbieta Weiss (sekretarz jury), KaroLesman. (tłumacz literatuy poskiej)

Osiałkowi w żłobie dano Het ezeltje in zij kooiText
Osiołkowi w żłoby dano
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci,
I to pachnie, i to nęci;
Od któregoż teraz zacznie,
Aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda —
Chwyci siano, owsa szkoda,
Chwyci owies, żal mu siana.
I tak stoi aż do rana.
A od rana do wieczora;
Aż nareszcie przyszła pora,
Że oślina pośród jadła —
 Z głodu padła
Het ezeltje kreeg in zijn kooi
Eén krib haver en één met hooi.
Hij draait zijn hoofd, klapt met zijn oren,
Welk zal hem het meeste bekoren?
Beide lokken, beide verleiden,
Wat laat hij eerst zijn buikje in glijden?
Een moeilijke keus, wat moet hij toch nemen;
Kiest hij voor hooi, zal hij ’t haver bewenen,
Dan toch maar het haver? De keus viel hem zwaar.
Het werd alweer ochtend en nog stond hij daar.
En op de ochtend volgde de nacht;
Honger sloeg toe, hij jammerde zacht,
Omringd door ’t eten keek hij en keek –
Tot ie bezweek.
Małpa w kąpieli Aap in bad
Rada małpa, że się śmieli,
Kiedy mogła udać człeka,
Widząc panią raz w kąpieli,
Wlazła pod stół — cicho czeka.
Pani wyszła, drzwi zamknęła;
Małpa figlarz — nuż do dzieła!
Wziąwszy pański czepek ranny,
 Prześcieradło —
 I zwierciadło,
 Szust do wanny!
Dalej kurki kręcić żwawo!
 W lewo, w prawo,
 Z dołu, z góry,
Aż się ukrop puścił z rury,
Ciepło — miło — niebo — raj!
Małpa myśli: „W to mi graj!“.
Hajże kozły, nurki, zwroty,
 Figle, psoty,
Aż się wody pod nią mącą.
Ale ciepła coś za wiele...
Trochę nadto... Ba, gorąco!...
Fraszka! Małpa nie cielę,
 Sobie poradzi:
 Skąd ukrop ciecze,
 Tam palec wsadzi.
 — „Aj, gwałtu! piecze!“ —
 Nie ma co czekać,
 Trzeba uciekać!
 Małpa w nogi,
Ukrop za nią — tuż, tuż w tropy,
 Aż pod progi.
To nie żarty — parzy stopy...
Dalej w okno!... — Brzęk! — Uciekła!
Że tylko palce popiekła,
 Nader szczęśliwa. —
Tak to zwykle małpom bywa.
Aap was blij, want er klonk gelach,
Hij kon mensen imiteren,
Toen hij eens z’n baasje in bad zag,
Moest en zou hij dat ook proberen,
Hij wachtte stil tot ze ’t bad verliet;
En greep zijn kans – die apendeugniet!
Met een spiegel, en badmuts op,
Een douchecape,
En wat zeep,
Hop in ’t sop!
En maar draaien aan de knoppen!
Niet te stoppen,
Aan rood, aan blauw,
Maar hé, kookt het water nou?
Wat warm – lekker – hemels – fijn!
Aap die dacht: ‘Zo moet het zijn!’
Spetters, plonzen, duiken, salto’s,
Capriolen, eindeloos,
Het water werd er troebel van.
’t Werd wat warm ook, in dat badje…
Oh hemel, heet zelfs… Rampenplan!
Komt goed! Aap is geen watje.
Niks aan de hand:
In ’t gaatje van de kraan,
Kan zijn vinger wel gaan.
‘Au, nee! Dat brandt!’
Geen tijd meer verliezen,
Het hazenpad kiezen!
Aap neemt de benen,
Het water drupt – drup, vlak achter hem aan,
’t Raakt al zijn tenen…
Nou is het niet leuk meer – snel hier vandaan,
Dwars door het raam!... – Kling! – Voor elkaar!
En slechts op elke voet een blaar,
Oh, wat was dat fijn!
Zo is het nou om ’n aap te zijn.
Paweł i Gaweł Pieter en Dieter
Paweł i Gaweł w jednym stali domu,
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając — między stoły, stołki,
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał, i trąbił, i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
„Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą!“.
A na to Gaweł: „Wolnoć Tomku
 W swoim domku“.
Cóż było mówić? Paweł ani pisnął,
Wrócił do siebie i czapkę nacisnął.
Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie,
A tu z powały coś mu na nos kapie.
Zerwał się z łóżka i pędzi na górę.
Stuk, puk! — Zamknięto.
 Spogląda przez dziurę,
I widzi — Cóż tam? Cały pokój w wodzie,
A Paweł z wędką siedzi na komodzie.
— Co waćpan robisz? — „Ryby sobie łowię“.
— „Ależ mospanie, mnie kapie po głowie!“.
A Paweł na to: „Wolnoć Tomku
 W swoim domku“.
Z tej to powiastki morał w tym sposobie:
 Jak ty komu, tak on tobie.
Pieter en Dieter bewoonden een huis,
Pieter op zolder en Dieter benee;
Pieter heel rustig, er klonk nooit geruis,
Dieter heel wild, maakte drukte voor twee.
Op jacht in zijn kamer, hij werd het nooit moe:
Hij waande zich nu eens haas, dan een hond,
Soms vluchtend, soms jagend; hij schoot in het rond,
En blies op zijn hoorn tot vervelends aan toe.
Pieter verdroeg veel, maar hij trok het niet meer;
Hij sjokte de trap af naar de weledele heer,
En nederig vroeg hij: ‘Iets rustiger graag,
Mijn ramen die springen en ’t glas valt omlaag.’
Waarop Dieter zei: ‘Elke woning
Heeft zijn koning.’
Sprakeloos droop Pieter af terug naar boven,
Bedekte zijn ogen, ’t was niet te geloven.
De volgende dag lag Dieter te dromen,
Toen door het plafond koud water kwam stromen.
Hij stond in één tel voor de deur bij zijn buur.
Klop klop – Niks. Dicht.
Maar door een gat in de muur,
Zag hij – Huh wat? De hele kamer stond blank,
En Pieter met een hengel op de rug van de bank!
‘Waar bent u mee bezig?’ – ‘Ik vis.’ – ‘Serieus?
Maar weledele heer, het drupt op mijn neus!’
Waarop Pieter zei: ‘Elke woning
Heeft zijn koning.’
De moraal van ’t verhaal, onthoud hem maar goed:
Wie slecht doet, die slecht ontmoet.
Dwa kogutyt Twee hanen
Na dziedzińcu przy kurniku
Krzyknął kogut — kukuryku!
Biją skrzydła jak kańczugi,
 Dziobią dzióby,
 Drą pazury aż do skóry.

Już krew kapie, pierze leci —
Z kwoczką uszedł rywal trzeci.
A wtem indor dmuchnął: „Hola“! —
 Stała się jego wola.

„O co idzie, o co chodzi?
Indor was pogodzi“.
Na to oba, każdy sobie:
„Przedrzeźniał się mej osobie“.

„Moi panowie“ — indor powie —
Niepotrzebnie się czubiło,
Przedrzeźniania tu nie było;
Obydwa z jednej zapialiście nuty,
 Boście obydwa koguty“. —

Kiedy głupstwo jeden powie,
Głupstwo drugi mu odpowie;
Potem płacą życiem, zdrowiem.
Co rzec na to? Wiem — nie powiem!
Kukeleku! – gekraai op de koer,
’t Komt van twee hanen in rep en roer,
Ze zwiepen met vleugels als gesels,
Knauwen naar snavels,
En klauwen met messcherpe nagels.

Bij ’t eerste bloed, bij veren in de lucht,
Slaat haan nummer drie met hen op de vlucht.
Plots komt een kalkoen, hij klokt: ‘Klok, klok, stop!’
En prompt hield alles op.

‘Wat is er gebeurd, vertel het, vertel!
Deze kalkoen, verzoent jullie wel.’
Ze zeiden afzonderlijk, maar ‘t klonk wel tezaam:
‘’k Word steeds door die andere haan nagedaan.’

‘Geachte heren, u moet nog veel leren:
U hoefde niet in gevecht te geraken,
Er was hier van na-apen immers geen sprake.
Dat u zich beide in de ander herkent,
Is daar u beide hanen bent.’

Als de ene iets uitkraamt al te stom,
Kukelt de ander evenzo dom;
Vaak komen hanen zo zelfs in gevaar.
Dus wat te zeggen? Wie ’t weet – kraait u maar!
Sowa De uil
"Głupie wszystkie ptaki!“ —
 Rzekła sowa.
 Na te słowa
 Jaki taki
 Dalej w krzaki —

Miłość własną ma i ptak.
Ale śmieszny stary szpak
 Gwiźnie, skoczy
 Jej przed oczy

I zapyta jejmość pani,
Z jakich przyczyn wszystkich gani.
— „Boście ślepi”. — „Bośmy ślepi?
 A któż widzi lepiej?”.

— „Ja, bo bez słońca pomocy
 Widzę w nocy”.

Na to odrzekł stary szpak:
— „Widzieć zawsze wszystkim wspak,
 To nie chluba,
 Sowo luba.

Możeś mądra — niech tak będzie,
Lecz twą mądrość kry(e cień,
Atymczasem słychać wszędzie:
Każda sowa głupia w dzień!»
‘Wat zijn vogels dom, zeg!’
Wie die woorden
Van uil hoorde
Dook direct weg
Diep in de heg.

De trotse vogels waren ontdaan.
Een oude spreeuw die bleef echter staan
Recht voor uils gezicht
Floot hij dit bericht:

‘Weledele heer, ik wil u vragen,
Waarom zit u ons op te jagen?’
‘Want jullie zijn blind.’ — ‘Wij blind?
Is dat wat u vindt?’

‘Ja, want zonder hulp van zonkracht
Zien jullie niks in de nacht.’

De malle spreeuw vervolgde ’t gesprek:
‘Anderen wijzen op hun gebrek,
Dat is geen eer,
Beste meneer.

Uilen zijn wijs – ’k ontken het niet –
Maar bekend is ook alom,
Dat niemand ’s nachts uw wijsheid ziet:
En overdag zijn uilen dom!
- - -